Strony

wtorek, 8 marca 2016

Czarna róża

Rozdział VI

Czułam się tak, jakby wybudzano mnie z trzymiesięcznej śpiączki. Moje ciało było zwiotczałe i bardzo osłabione. Nawet najmniejszy ruch klatki piersiowej sprawiał mi ból, lecz plusem było to, że nie miałam skrępowanych rąk ani nóg. 
Żyłam i to się dla mnie liczyło.
Starałam się pozostać w bezruchu, gdyż ostatnim razem, kiedy chciałam działać na własny rachunek, mając nadzieję, że pokonam mojego oprawcę, nie wyszło mi to na dobre, dlatego nasłuchiwałam,
czy ktoś mnie pilnuje. Otaczająca mnie cisza, na chwilę ukoiła moje zszargane nerwy 
i pozwoliła zastanowić się nad tym, jak się z tego wyplątać.
Niestety jednak, żaden rozsądny plan ucieczki nie przychodził mi do głowy, a mój stan fizyczny jeszcze bardziej pogarszał sytuację. Nadal pozostawałam w miejscu, a każda cenna minuta spokoju była dla minie na wagę złota. Nie znałam mojego położenia ani nie wiedziałam, do czego jestem potrzebna moim oprawcom, ale jednego byłam pewna...nie poddam się bez walki, jednak na samą myśl 
o mężczyznach przeszedł mnie zimny dreszcz. Byli przerażający, a zwłaszcza jeden z nich, o lodowym spojrzeniu. Wspomnienie, o tych pełnych okrucieństwa i bezwzględności oczach, napawało mnie strachem, jednak czaiło się w nich coś jeszcze, coś, czego nie potrafiłam zinterpretować. Iskierka uczuć, która nadawała mu ciepłego blasku w tej chłodnej oprawie.
Po kilku minutach postanowiłam zaryzykować i ukradkiem zerknąć, gdzie dokładnie byłam przetrzymywana. Znajdowałam się we wnętrzu eleganckiej i subtelnie urządzonej sypialni, w której dominowały wpływy z północnych stron. Na ścianach widniał wyrazisty odcień szarości pomieszanej z bielą, który tworzył klimat i wdzięcznie eksponował brązowe dodatki na swoim tle. Drewniana, ciemna podłoga stanowiła kontrast pomiędzy dużymi, śnieżnymi oknami, zza których rozpościerał się widok na dziki, nieznany mi dotąd las, którego koniec wieńczyło prywatne wybrzeże. Masywny kominek, w którym leżało nierozpalone drewno zajmował dużą część sypialni, a przerobione, stare, drewniane meble, narożna biblioteczka oraz toaletka, rozświetlały ponurą część pokoju, która kryła za sobą jakąś historię domu.
Leżałam nieruchomo w wielkim, wygodnym łóżku, delikatnie muskając, satynową, biała kołdrę i podziwiałam, ujmujące czarem wnętrza, kiedy usłyszałam przekręcający się kluczyk w potężnych drzwiach od mojego pokoju. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, prędko przymknęłam oczy i nasłuchiwałam jakiegokolwiek dźwięku. 
Powoli, niebywale cicho, ktoś wszedł do sypialni. Drzwi zostały zamknięte, a tajemnicza postać nadal się nie poruszała...a przynajmniej tak mi się zdawało. Poczułam lekkie ugięcie się łóżka i zapach piżmowych, męskich perfum. Pod wpływem ruchu materaca na twarz osunął mi się kosmyk włosów, który nieznana postać delikatnie założyła za ucho. Moje serce w tamtym momencie biło jak szalone, a sparaliżowane ciało napawało mnie jeszcze większym przerażeniem. Nie miałam pojęcia co robić, świadomość, że ktoś znajdował się blisko mnie powodowała, że pragnęłam jak najszybciej się odsunąć. 
Nie byłam pewna, kim bądź czym byli moi oprawcy. Ich absurdalna rozmowa o gatunku ludzkim powodowała, że miałam kompletny mętlik w głowie. W jednej chwili powróciły do mnie wspomnienia z tamtej nocy, kiedy kolor oczu mężczyzny z czerwonego zmienił się na zielony. Do tej pory nie mogłam zrozumieć, jak to było możliwe.

- Słyszę bicie twojego serca, kochanie, wiem, że nie śpisz... - szepnął mężczyzna, a jego zimne palce powoli wodziły po mojej szyi, lecz nadal pozostawałam w bezruchu.- otwórz proszę swoje przerażone oczka, chyba chciałabyś przekonać się z kim masz do czynienia, prawda? - zakpił.

Pomimo moich najszczerszych zamiarów nie mogłam się oprzeć i uchyliłam powieki, wpatrując się wprost w jasne, lazurowe oczy, których barwa przypominała nieoszlifowany diament. Nie miałam żadnej kontroli nad moim ciałem, zawładnęło mną nieznane mi dotąd uczucie, nie mogłam się go wyzbyć, dopóki mężczyzna nie odwrócił wzroku. 
Niebezpieczny blask w jego oczach zniewalał mój umysł, byłam bezbronna.

- Od razu lepiej - rzekł, głębokim, chrapliwym głosem, wstając z łóżka, dzięki czemu mogłam mu się przyjrzeć.

Błękitnooki w świetle dnia wyglądał jeszcze bardziej władczo. Poruszał się po pokoju niczym drapieżny zwierz, był zwinny, wysoki i efektownie umięśniony, z pewnością musiał mieć wiele adoratorek. Jego egzotyczna uroda przyciągała uwagę. Mocno zarysowane kości policzkowe oraz podbródek, wydatne usta, przystrzyżone kruczoczarne włosy, śniada cera i wysportowana sylwetka były pożądanymi cechami, które mogłyby zawrócić kobiecie w głowie, jednak dla mnie, był on jedynie nieprzeniknionym przestępcą.
Pewność siebie, wyrażał niemal w każdym swoim kroku, cechowała go jakaś niepojęta siła, stał nieopodal łóżka niczym monstrum. Było w nim coś demonicznego, tajemniczego, a jednocześnie kuszącego, niczym zakazany owoc. Emanowała z niego władczość i stanowczość, to on wydawał polecenia i oczekiwał bezwzględnego posłuszeństwa. 
Mroczny rycerz w czarnej zbroi, można by rzec.
Pomimo wszelkich obaw postanowiłam jednak wyłożyć karty na stół i wszystko wyjaśnić, lecz wpierw wolałam zorientować się, gdzie obecnie się znajdowałam i jak dalej potoczą się moje losy.
Nagle moje dziennikarskie trybiki wróciły na swoje miejsce i zaczęłam myśleć strategicznie. Musiałam od niego wyciągnąć jak najwięcej informacji, gdyż nie wiedziałam, ile czasu będzie mi dane, nim ostatecznie się ze mną rozprawią. Wyglądał na twardego przeciwnika, lecz gdyby udałoby mi się go odpowiednio podejść, przy odrobinie szczęścia miałabym już jakiś punkt zaczepienia, więc od razu przystąpiłam do działania:

- Gdzie ja jestem? - zapytałam buntowniczo, nie tracąc postawy przerażonej ofiary.

- W moim domu - odparł wymijająco, podchodząc do jednego z okien. 
Nie dał się przechytrzyć tak łatwo. Jego demoniczna postawa w zestawieniu z wyglądem budziła niepewność i postrach, lecz nie traciłam wiary. Musiałam wyczekać odpowiedni moment, nie mogłam działać pochopnie. Liczyłam na to, że w miarę czasu czujność mojego oprawcy zacznie podupadać, a wtedy mogłabym poprowadzić tę rozmowę po mojej myśli.

-Czego ode mnie chcecie? - zapytałam cicho.

- Muszę przyznać, że zdziwiło mnie, kiedy ponownie zaczęto węszyć i sprawdzać moich ludzi. - odparł nie udzielając mi odpowiedzi, uśmiechając się szyderczo. 
- Dawno temu daliśmy Wam, gatunkowi ludzkiemu, jasno do zrozumienia, żeby trzymać się od nas z daleka, lecz niestety, zawsze musi się trafić jakiś wyjątkowy śmiałek, który chciałby zaburzyć pewną, zachowaną hierarchię, o której władze miasta są doskonale powiadomione - zamyślił się przez chwilę, przyglądając się widokowi za oknem.
- Tym razem padło na Ciebie, kochanie - spojrzał na mnie i postawił dwa kroki w moim kierunku. - Co taka zdolna i rezolutna dziennikarka zamierzała osiągnąć, podejmując się sprawy, która z góry była skazana na katastrofę? Przecież to niedopuszczalne, aby brudzić sobie ręce w tak krwawej i nieprzyjemnej sprawie - zakończył wypowiedź, czekając na moją reakcję.

Powoli przetwarzałam słowa wypowiedziane przez mężczyznę.
 Ewidentnie należał on do jakieś sekty bądź mafii. Najbardziej jednak przerażało mnie to, że władze Montown były świadome, że w ich mieście żyją przestępcy i nic z tym nie zrobiły...nawet nie próbowały! Wolały siedzieć cicho i nie narażać się, a życie mieszkańców nie miało dla nich znaczenia! 
I ta hierarchia...nie wiedziałam, co o tym myśleć. Miałam wrażenie, że mężczyzna wie na mój temat dosłownie wszystko. To śledztwo miało mi pomóc wypłynąć na szerokie wody, a okazało się być moją zgubą, za którą mogłabym przypłacić życiem! 
Milczenie przedłużało się niemiłosiernie, a mój oprawca wciąż cierpliwie czekał na odpowiedź, przyglądając mi się kpiąco.
Na to spojrzenie zaschło mi w ustach i ścisnęło mnie w żołądku... zwyczajnie bałam się.

<<W co ja się wpakowałam?>>

Owładnęło mną poczucie jeszcze większego strachu, niestworzone myśli błądziły po mojej głowie, gdzieś w podświadomości czułam, że los przygotował dla mnie coś znacznie gorszego.

- Hmm... widzę, że chyba nie uda mi się wykrztusić z Ciebie odpowiedzi, kochanie - rzekł po chwili, uśmiechając się okrutnie. - Może, kiedy dowiesz się z kim masz do czynienia, zaczniesz mówić- odrzekł chrapliwym głosem i nim się spostrzegałam z szybkością błyskawicy znalazł się przy moim łóżku i złapał mnie z ogromną siłą za szyję. 
Z mojego gardła wydobył się przerażający krzyk! 
Miałam przed sobą twarz rozwścieczonego demona! Oczy mężczyzny w jednym momencie przyjęły przerażający, upiorny, krwisto-czerwony kolor, a na ustach gościł okrutny, głodny, drapieżny uśmiech. Miałam wrażenie jakby wszystko działo się w spowolnionym tempie, kiedy  z ociąganiem wpił swoje kły w moją tętnicę. Rozdzierający ból przeszył całe moje ciało. Wygięłam się w łuk, a oczy zaszły mi mgłą. 
Torturom nie było końca! 
Czułam, jak krew powoli sączyła się z rany, a mężczyzna kusząco, ociężale ją zlizywał, aby potem jeszcze raz z większym okrucieństwem zatopić swoje zęby w mojej szyi. 
W pewnym momencie straciłam poczucie czasu, moje struny głosowe były zdarte od ciągłego wołania o pomoc, przez co cicho pochlipywałam. Już wiedziałam kim był...chociaż nie mogłam tego przyjąć do wiadomości. Wampiry... brzmiało to niczym tandetny film fantastyczny, będący wymysłem czyjejś chorej fascynacji, a ja tymczasem odgrywałam w nim główną rolę, chociaż bardzo nie chciałam.
Po jakiejś godzinie mężczyzna nasycił swoje pragnienie i oderwał się ode mnie, przysparzając mnie o nową dawkę bólu. Obserwowałam go z wpółprzymkniętych powiek, byłam tak wyczerpana, że nie mogłam wykonać najmniejszego ruchu. Stał nade mną, oblizując kły, a jego oczy były pochłonięte czarną głębią od buzujących w nim emocji.

- Następnym razem nie będę taki delikatny, kruszynko- odparł i zniknął mi z oczu, zamykając za sobą drzwi.

Nic się już dla mnie nie liczyło, nie przeżyłabym drugiego razu, chciałam odejść w spokoju, nie było dla mnie ratunku. Straciłam najmniejsze nadzieje. Niedługo później zapadłam w sen, mając przed sobą obraz diamentowych oczu...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BANG!
Nie wiem, czy ktoś z Was jeszcze tu zagląda, lecz dla tych nielicznych powracam z kolejnym rozdziałem. Tęskniłam za pisaniem, lecz nadal nie mogę w pełni do niego powrócić nad czym bardzo ubolewam. Liczę na to, że ten stresujący czas, który nieuchronnie się zbliża przeminie szybko, abym mogła na nowo poddać się mojej pasji. Jeśli mi się uda będę co miesiąc wstawiała jeden rozdział, ale nie obiecuję. 
Piszcie, co sądzicie! Akcja powoli nabiera tempa, ale to dopiero początek. :D
Mam nadzieję, że niedługo ponownie wpadnę z nowym rozdziałem.
Trzymajcie się ciepło,
K@te! :-*